Moja publikacja wynika z poczucia odpowiedzialności za losy całej organizacji i wszystkich jej członków. Z woli większości zostałem w poprzedniej kadencji wybrany prezesem Zarządu Głównego, aby pełnić służebną rolę wobec środowiska. Z woli suwerena zostałem z tej odpowiedzialnej funkcji zwolniony w październiku 2014 roku. Pożegnanie miałem wspaniałe – na stojąco. Delegaci utwierdzili mnie w przekonaniu, że dla takiego pożegnania, warto było się poświęcać, a jednocześnie dali mi do zrozumienia, że jestem nadal ludziom potrzebny. Minęło już ponad pół roku, a ja nadal jestem zżyty ze środowiskiem. Nie dbam o zaszczyty i funkcje. W moim kole jestem zwykłym członkiem. Zarząd Wojewódzki traktuje mnie z szacunkiem, zapraszając na posiedzenia, aczkolwiek nie jestem członkiem tych władz. Wiele satysfakcji sprawiają mi zaproszenia na uroczystości i robocze spotkania oraz kartki z życzeniami okolicznościowymi wielu organizacji terenowych z całego kraju. Do tego dochodzą telefony, które są sympatycznym przyczynkiem do wiary, że ludzie są piękni w całej krasie życzliwości i bezinteresownej przyjaźni. Artykuł ten jest wynikiem inspiracji Jerzego Kowalewicza, który poprosił mnie o publikację na temat, który uznam za stosowny. Wzbraniałem się. Jednak gdy otrzymałem pewnego mejla, w którym nadawca prosił o pomijanie jego adresu, postanowiłem dłużej nie milczeć, uznając, że nadchodzi właściwy moment. Nie jest wydawany Biuletyn Informacyjny, a nie jestem zaproszony na wyjazdowe posiedzenie Zarządu Głównego do Zielonej Góry (mimo wcześniejszych zapowiedzi prezesa), więc korzystam z uprzejmości OBI, aby podzielić się moimi krytycznymi uwagami.
Niestety jestem zaniepokojony sytuacją jaka wytworzyła się pod kierownictwem obecnego prezesa. Podziały, swary i brak szacunku dla szeregowego członka – to podstawowy zarzut. Stowarzyszeniu grozi kryzys. Konflikt prezesa sprzed lat ze Sławojem powtarza się w 2015 roku tylko przeciwnika zmienił na Leszka. Czyżby prezes zatracił instynkt samozachowawczy? Skłócanie ludzi i tworzenie wrogości w dalszej perspektywie nie sprzyja jego wizerunkowi. Bałagan organizacyjny i kompetencyjny obciąża jego samego. Nic dobrego nie dzieje się pół roku po wyborach. Zagrożeń coraz więcej a konceptu coraz mniej. Buńczuczność nie pomaga i nie popłaca. Używanie wulgaryzmów nie dodaje powagi i dostojeństwa prezydentowi i prezesowi w jednej osobie. Zapewnienia prezesa, że „słowo droższe od pieniędzy” można włożyć między bajki. Stwierdzam, że jako prezydent i jako prezes nie radzi sobie z codziennymi problemami. Przykład pierwszy z brzegu: na stronie internetowej Federacji w dziale ZAŁOŻYCIELE nadal w kwietniu 2015 r figuruję jako prezes SEiRP i mam pięciu zastępców. Można sprawdzić. Dla pełnej jasności podam, że sygnalizowana była na forum władz Federacji sprawa aktualizacji strony internetowej i nadal nic. Może ta informacja zmobilizuje prezydenta do działania. A tak przy okazji. Proszę, aby Pan Prezydent nie uskarżał się publicznie na pasywność naszego Stowarzyszenia bo szkodzi to naszemu wizerunkowi. Wiem, że Pan Prezydent jest pracowity, ale nie nie muszą wszyscy w Federacji wiedzieć, że wielu członków w naszym Stowarzyszeniu to lenie i nieudacznicy. Apeluję o zaniechanie awanturnictwa na szczeblu Zarządu Głównego, a zapowiedzi prezesa o wyciąganiu konsekwencji wobec dociekliwych i dopytujących chcę traktować jako kwietniowy żart primaaprilisowy.
Nie jestem pewien, czy ciąg niekorzystnych zdarzeń, czy zaniechań to przypadek?
- jedyne w tej kadencji posiedzenie Zarządu Głównego nie zostało dokończone,
- miało być w pierwszym kwartale br. drugie posiedzenie i zostało odwołane,
- nie ma rocznego planu pracy ZG,
- wystąpiły problemy z zatwierdzeniem budżetu do końca marca przez ZG,
- jest redaktor naczelny Biuletynu Informacyjnego, ale jakoby go nie było,
- jest skarbnik, ale sam twierdzi, że nie ma dostępu do kont i też jakoby go nie było, a dodatkowo wkłada czapkę-niewidkę i dla niektórych nie ma adresu mejlowego.
- W roku jubileuszu zaniechano wydawania Biuletynu Informacyjnego, co wzbudza konsternację w strukturach organizacyjnych całego kraju.
- Minęło sześć miesięcy a prezes nie spotkał się z Komendantem Głównym Policji. Miesiąc temu w Szczytnie odbyła się narada aktywu kierowniczego Policji szczebla miejskiego i powiatowego zwołana przez gen. Krzysztofa Gajewskiego, podczas której cele statutowe i zadania do realizacji w bieżącym roku przedstawiali prezesi Stowarzyszenia Generałów Policji, Stowarzyszenia Komendantów Policji Polskiej z Wrocławia i prezes Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Niestety zabrakło prezesa 22 tysięcznej naszej organizacji, co komentowano w kuluarach narady.
- Kolejny problem to „rozsypanie” się Komisji OPP, z której odeszli wspaniali fachowcy i znawcy zagadnienia: Małgosia Barańska i Edward Lesiewicz.
- Podobnie jest z innymi komisjami, a szczególnie Obchodów XXV -lecia.
- Nie wzbudza niepokoju władz Stowarzyszenia nowy projekt posła Jakiego, opublikowany na stronie Sejmu RP. Zgadzam się, że nie powinniśmy odpowiadać i nie dawać satysfakcji wnioskodawcy projektu ustawy ponownie obniżającej świadczenia emerytalne, ale powinniśmy wywołać wewnętrzną dyskusję jak się bronić. Skierowanie do zaopiniowania tego projektu, to powinien być dla prezesa dzwonek alarmowy do prac zapobiegawczych! Wielu z Was koleżanek i kolegów nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji.
Lista uwag nie jest zamknięta. Uważam, że powinniśmy zmobilizować nowo wybrane władze do aktywnego działania.
Dlatego pytam: dokąd zmierzasz Prezesie?
Henryk Borowiński – członek zwyczajny SEiRP
10 kwietnia 2015 r.